czwartek, 25 lutego 2021

Noni Lynette "Szept"

 

 


 

 

Bardzo trudno jest mi znaleźć książkę, która jest nieprzewidywalna, potrafi zaskoczyć i trzymać w napięciu, dlatego tak bardzo spodobała mi się ta propozycja.

Uwielbiam powieści science fiction, pozwalają autorom popisać się kreatywnością i twórczością, tak właśnie było w przypadku tej powieści. 

"Przez dwa i pół roku Jane Doe – Obiekt Sześć-Osiem-Cztery – była przetrzymywana w celi tajnego podziemnego ośrodka rządowego i w tym czasie nie wypowiedziała ani jednego słowa. Nawet swojego prawdziwego imienia. Teraz władze podejmują ostatnią desperacką próbę nakłonienia jej, by zaczęła mówić, i oddają ją pod opiekę tajemniczego Landona Warda.


Ku zaskoczeniu Jane Ward odnosi się do niej uprzejmie. Sprawia wrażenie, że mu na niej zależy. Pomimo wysiłków Jane, by wytrwać w oporze, jej determinacja stopniowo słabnie.


Gdy Jane zaczyna żywić nadzieję na odzyskanie swego dawnego życia, niecodzienny wypadek ujawnia jej najmroczniejszy sekret i niebezpieczną moc, którą ukrywała przez lata. Jej słowa mają moc sprawczą – gdy coś mówi, powołuje to do istnienia. I oto nagle „odnalezienie swojego głosu” staje się kwestią życia i śmierci. "


Książki Science Fiction mają to do siebie, że są nieprzewidywalne. Wyobraźnia autorów nie ma granic, co mnie bardzo cieszy, zwłaszcza, że w moje ręce wpadają takie perełki, którymi mogę się cieszyć przez dobrych kilka godzin. 


Sam opis już jest tajemniczy, a czytając tą książkę wprost nie mogłam się oderwać. 

Obiekt Sześć-Osiem-Cztery, to dziewczyna, która trafiła do tajemniczego instytutu, w którym przeprowadzają straszliwe testy na jej organizmie. Jane Doe nie wie, co jest powodem do przeprowadzania na niej takich eksperymentów, fizyczny ból przy każdych testach jest dla niej niczym, w porównaniu do tego wewnętrznego bólu, z którym dziewczyna musi się zmagać. Codziennie to samo, codziennie ten sam schemat. Ubrana w zwykły worek, zamknięta w celi, dostająca do jedzenia tylko proteinowe koktajle, tak wygląda życie Jane, a wszystko po to, aby zaczęła mówić. 

Właśnie ta "mowa" jest kluczowa. 

Kiedy pewnego dnia Jane trafia do gabinetu Landona Warda nie potrafi wytłumaczyć o co chodzi, a tym bardziej dlaczego ich spotkania nie są takie, jakich dotychczas doświadczała podczas codziennych eksperymentów. Chociaż wciąż jest nieufna wobec Londona dochodzi do wniosku, że spotkania z nim sprawiają jej przyjemność. Zaczyna się przywiązywać do niego, on jako jedyny wyciągnął ją z otchłani ciemnej celi. Dzięki niemu dziewczyna przypomniała sobie życie, jakie kiedyś prowadziła.

Dziewczyna poznaje siostrę Landona, z którą się zaprzyjaźnia, wreszcie w jej życiu pojawia się małe światełko, oczywiście do czasu...

Gdy podczas jednego incydentu Jane nieoczekiwanie "przemawia" wszystko zaczyna się dziać w zawrotnym tempie. Dziewczyna dowiaduje się, że nie jest jedyna ze swoimi umiejętnościami, prawda powoli zaczyna wychodzić na jaw, a Landon nie jest tym, ze kogo go miała. 


Książka jest niesamowita. Od samego początku trzyma w napięciu, akcja rozwija się powoli, jednak od pewnego momentu nabiera niesamowitego tempa, wszystkie fragmenty układanki zaczynają się układać w całość. 

 

Już nie mogę doczekać się kolejnego tomu! 

 

Moja ocena: 9/10

Za przeczytanie i możliwość zrecenzowania książki dziękuję: 

 


 

czwartek, 22 października 2020

Sarah J. Maas "Ksieżycowe miasto" tom I i II



 Sarah J. Maas po raz kolejny zabiera mnie w swój świat. Świat pełen fantastycznych stworzeń, niebagatelnych bohaterów i historii, która zapada w pamięci. 
"Bryce Quinlan jest dziewczyną, która w połowie jest człowiekiem, a w połowie Fae. W świecie pełnym magii, niebezpieczeństw i ognistych romansów poszukuje zemsty!
Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje dla handlarza antyków, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością jaką Lunathion – znane również jako Crescent City – ma do zaoferowania. Ale gdy bezwzględne morderstwo wstrząsa miastem, wszystko zaczyna się rozpadać – również świat Bryce. "

Długo czekałam na kolejne powieści Maas zwłaszcza, że po zakończonej serii "Dworów" ne mogłam się doczekać kolejnych fantastycznych powieści tej autorki. No i się doczekałam, książki zarówno jak "Dwory" są obłędnie długie, co mnie oczywiście cieszyło. Akcja toczy się w Lumathion, wielkiej metropolii, gdzie królują przeróżne stworzenia, od demonów, po Fae, przez anioły, archanioły, wampiry i róże inne. Bryce jest pół Fae, w krainie mocarnych kreatur jest w zasadzie nijaka. Niczym nie wyróżniająca się dziewczyna. Oczywiście to tylko pozoru, gdyż prawdą jest, że jej matka jest człowiekiem, jednak ojciec.... to już jest inna bajka.
Bryce jest imprezową dziewczyną, uwielbia odlecieć na potańcówkach i taka również jest postrzegana, jako głupia imprezowiczka, która nie potrafi zaoferować nic więcej.
Wszystko się zmienia, gdy jej przyjaciele zostają zabici, a sama Bryce jest o krok od śmierci. Po długim czasie, gdy Bryce myśli, że poradziła sobie ze stratą przyjaciół w jej życiu pojawia się Hunt, który trafił na ślad, świadczący, że to nie było przypadkowe morderstwo dokonane przez Demona, który uciekł z Hel, wszystko miało swój cel.  Rozpoczyna się gonitwa za sprawcą, zwłaszcza, że Bryce chce pomścić śmierć swojej ukochanej przyjaciółki i rozwikłać tą zagadkę. Jednak przystojny skrzydlaty Hunt nie będzie jedynie jej partnerem pomagającym rozwikłać zagadkę.

Jeżeli chodzi o Bryce, to postać, która mi imponowała. Ona chciała, żeby każdy miał ją za imprezową laskę, która nie storni od alkoholu i od dragów. Nie przejmowała się swoją opinią, w zasadzie nawet chciała, żeby każdy miał o niej takie zdanie. Jednak gdy znalazła się w centrum śmiertelnego niebezpieczeństwa okazało się, że to dzielna, inteligentna, pełna odwagi kobieta, która nie boi umrzeć za najbliższych. W stosunku do Hunta była oczywiście opryskliwa i wulgarna, nosiła maskę, bo w swoich ochronnych murach czuła się bezpieczna. Nikomu nie pozwoliła zbliżyć się do siebie.

Odnośnie Hunta, to postać, której współczułam od samego początku. Uwielbiałam go, dlatego, że nie był wolny. Był czyjąś własnością i to było okrutne. Nie spodziewał się, że poznając Bryce zapragnie być wolnym...

Książka jest naprawdę bardzo długa, każdy tom liczy ponad 500 stron, w związku z tym, autorka mogła skupiać się na najdrobniejszych szczegółach, cała powieść była dość rozciągnięta w czasie, więc nie mogę powiedzieć żeby akcja toczyła się szybko.
Trochę smuciło mnie, że zanim doszło do jakiejś akcji to musiało minąć baaaaardzo wiele kartek zanim wszystko nabrało dynamicznego tempa.

Każdy kto czytał choć raz Maas wie, że autorka lubi łączyć różne światy, w tym przypadku mamy połączeniu współczesności  teraźniejszego świata (internet, telefony komórkowe, samochody i wielkie miasta) ze światem fantastycznym (anioły, demony, Fae itp).
Cała ta mieszanka daje istnego kopa mojej wyobraźni.

Podczas czytania pierwszego tomu bardziej byłam skupiona na zaznajomieniu się ze światem, z postaciami i ogarnianiem o co tak naprawdę chodzi. Maas wprowadziła do swojej powieści ogromną ilość stworzeń i bohaterów. Wgłębienie się w fabułę pozwoliło mi zrozumieć niektóre poboczne wątki tej historii.
 
Część II powieści to tak naprawdę rozwiązanie zagadki, która okazała się bardziej skomplikowana niż nam się może wydawać. 
Początkowo myślałam, że znam odpowiedź na tajemnicę, która tkwi w tej powieści, jednak nic bardziej mylnego, gdyż to wszystko co układało mi się w głowie rozpadło się na milion kawałków, gdyż autorka wywróciła wszystko do góry nogami. 
Kolejna część książki jest już bardziej dynamiczna, po tym jak jak już zdążyłam się zaznajomić z całym światem i bohaterami mogłam się wreszcie skupić na istocie samej powieści. 
Całość zrobiła na mnie ogromne wrażenie, jednak pojawiają się pewne minusy, których nie sposób ominąć. 
Wobec tego, że książka jest bardzo obszerna, to rozwijanie się akcji było dość powolne. Naprawdę mogę przyznać, że trochę się wlekło, a ostateczny finał nie opiewał fajerwerkami. Mimo to, że uwielbiam fantastykę to ilość postaci była lekko przesycona, po prostu tego było za dużo. Autorka mimo wszystko mogła skupić się na większej dynamice powieści. 

Generalnie cała ta powieść bardzo mi się podobało, zwłaszcza, że jestem wielką fanką Maas i wiem, że każda jej powieść jest niesamowita. Oprócz tego, że jednak coś brakowało mi w tej części, zwłaszcza większej chemii między głównymi bohaterami to i tak jestem zachwycona, że mogłam przeczytać te książki. 
Oczywiście czekam na kolejne książki tej autorki. 

Moja ocena 7/10 

Za przeczytanie i zrecenzowanie książki dziękuję: 



poniedziałek, 19 października 2020

Aniela Wilk "Ryzykant"





 Czytając pierwszą część byłam ciekawa dalszych losów bohaterów. Jednak po przeczytaniu drugiej części "Figurantki" mogę szczerze powiedzieć, że się zawiodłam... 

"Cała Ameryka opleciona siecią spisków. Aniela Wilk powraca z drugim tomem porywającej, sensacyjno-erotycznej Figurantki. Bruce był agentem FBI. Przeszedł i widział naprawdę wiele. Ale dopiero pościg za tym konkretnym kartelem sprawił, że jego życie wywróciło się do góry nogami. Już samo spotkanie z Alice zmieniło wszystko. Wyszczekana pozorantka miała być tylko przynętą na złoczyńców, a okazała się ich prawdziwym celem. Dziewczyna sprawiła, że w żyłach Bruce’a nieraz gotowała się krew… I to nie tylko ze złości. Potem okazało się, że w tej sprawie nic nie jest takie, jakie się wydaje. Myślał, że wie, co to znaczy liczyć tylko na siebie. A przecież nie zdawał sobie wtedy sprawy, że cały układ jest przeciwko niemu. I chociaż problemów nie ubywa, po dramatycznych wydarzeniach z rodzinnego domu Bruce’a liczy się tylko jedno pytanie. Gdzie jest Alice? Szalony, wolny duch zapadł się pod ziemię. Nie z własnej woli. Były agent musi ją odnaleźć. Tropy prowadzą do szalonego świata, w którym nie ma granic między prawem i bezprawiem. W kolumbijskiej selwie nie liczą się nawet najbrutalniejsze znane im zasady."

Jestem zniesmaczona kolejną częścią i nie wiem czy sięgnę po kolejne... tak.. będą kolejne części, stety, albo niestety. 
W tej części nie ma w zasadzie żadnej akcji. Fabuła ciągnie się niemiłosiernie, od samego początku nie wiadomo o co chodzi. Autorka wprowadziła nowych bohaterów m.in. Roberta, Kate, Rachel i Szamana.
Robert i Rachel stworzyli jakby osobny wątek, co dodawało książce odrobinę pikanterii, co do Kate... to nie mam słów, a na pewno nie tych dobrych no i został boski "Szaman".
    Generalnie cała książka opierała się na poszukiwaniach Alice i na tym etapie mogłabym skończyć recenzje. Poza tym nic się nie działo. Serio, nawet kulminacyjny moment w tej części był jak flaki z olejem. Zero emocji, aaaaa... nie, przepraszam był pewien moment, za który strzeliłabym Bruceowi w łeb - dosłownie (jeżeli przeczytacie tą część to na pewno będziecie wiedzieć o co mi chodzi). 
    Nie mam zielonego pojęcia dlaczego autorka tak dobrej "Figurantki" po całości mogła skiepścić drugą część, nie rozumiem po co były wplątane "gierki" głównych bohaterów? Skoro pojawiła się miłość między nimi to powinna kwitnąć, a nie wplątywać kolejne osoby, dzięki którym cała ta miłość jest pożądaniem, a nie uczuciem. Byle kto pojawi się na horyzoncie, a już oboje potrafią ściągać gacie w dół i zapominać, że się przecież "kochało". 

Na koniec dodam, że czytało się szybko, autorka doskonale wplotła opisy amazońskiej selwy i Kolumbii, co dawało wyobrazi trochę fantazji.  

Gdzieniegdzie pojawia się trochę przestępczego świata Kolumbii i mrocznego kartelu, ale szału nie ma. Szczerze, to czytałam o wiele lepsze książki o charakterze mafijnym, czy kryminalnym. Tu mamy czytadło do poduszki, jednak nie spodziewajcie się fajerwerków. 

Moja ocena: 3/10


za przeczytanie i zrecenzowanie książki dziękuję: 




sobota, 25 lipca 2020

Aniela Wilk "Figurantka"





Poszukujecie książki kryminalnej z wątkiem miłosnym - z naciskiem na wątek miłosny?? To idealnym przykładem okazuje się właśnie "Figurantka". 
Już jakiś czas temu znalazłam wzmiankę o tej powieści w internecie i dzięki wydawnictwu "Burda Książki" mogłam przeczytać ją jeszcze przed premierą. 

"Alice, dziennikarka czasopisma modowego, rzadko daje się zaskoczyć. Ale kiedy przez szemrane interesy swojego prawie byłego, dopiero co pochowanego męża trafia w sam środek potężnego przekrętu, ma ochotę kląć, na czym świat stoi.

Bruce, doświadczony agent FBI, z nikim się nie patyczkuje. Jeśli osiągnięcie celu wymaga złamania zasad, robi to bez skrupułów. Od lat ściga groźny kartel. Aby wreszcie go dopaść, musi zrobić z młodej wdowy przynętę. Ale ta figurantka jest nie tylko krnąbrna, lecz także cholernie seksowna.

W świecie tajemnic, pozorów i wielkich interesów niełatwo odróżnić prawdę od kłamstwa.

Zwłaszcza kiedy wspólny język muszą znaleźć dwie osoby o odmiennych charakterach i podobnym uporze. Powodzenie akcji wisi na włosku, a oni orientują się, że ktoś właśnie zmienił reguły gry. Gdy fałsz goni fałsz, mogą liczyć tylko na siebie. Ale kto tak naprawdę jest tu łowcą, a kto ściganym? I jak odnaleźć się w grze, której reguły ciągle się zmieniają?"


Alice jest młodą wdową, jej małżeństwo było jedną wielką pomyłką. Mąż z pozoru zwykły "korposzczur" nie dość, że miał romans ze swoją sekretarką, to do tego również zatargi z największą mafią w kraju, w rezultacie czego Alice została narażona na śmiertelne niebezpieczeństwo. Dziewczyna nie miała zielonego pojęcia, że jej mąż zostawił coś czego może szukać mafia, do momentu, aż pewnego dnia sami zainteresowani zostawiają w jej ogrodzie wiadomość. W kluczowym momencie pojawia się przystojny agent federalny Bruce, musi ochraniać Alice, żeby dorwać szajkę, którą ściga od wielu miesięcy. Alice okazuje się jedyną kartą przetargową, która jest w stanie doprowadzić go do głównego celu. Na nieszczęście dla ich obojga, to ochranianie wiąże się ze spędzaniem ze sobą czasu. Żadne z nich nie ukrywa, że czują do siebie pociąg fizyczny, z początku to tylko fizyczność, jednak z czasem okazuje się, że to nie tylko zwykłe pożądanie. 

Książka prawie od samego początku mnie wciągnęła. Odzwyczaiłam się od czytania z trzeciej osoby i trochę ciężko było mi się wciągnąć. Nie zmienia to faktu, że fabuła jest przefenomenalna. Uwielbiam takie książki, gdzie akcja goni akcję, a do tego tyle pikantnych szczegółów. Powieść niesamowicie trzyma w napięciu, a przekładając kartka za kartką nie mogłam doczekać się co będzie dalej....! Naprawdę nie spodziewałam się, że aż tak mnie wciągnie. Sami bohaterowie byli niesamowici. Alice to naprawdę wyszczekana kobieta, która nie da sobą pomiatać, jednak zdarzało się, że mimo, iż trzęsła się ze strachu nie dała tego po sobie poznać. Bruce natomiast, to nie jest kolejny wypancykowany chłoptaś marzenie, jakich wielu w książkach romantycznych. Nie był bez wad, miał swoje wzloty i upadki, czasem doprowadzał mnie do furii, a czasem, zaskoczył swoimi decyzjami. Ogólnie ta powieść to istny rollercoster wrażeń, a końcowy twist wywrócił mnie do góry nogami, jednak nie to było najgorsze... najgorsze było to, że to pierwszy tom!! I ja się pytam jak tu żyć Anielo Wilk?? 

Całym sercem polecam tą książkę, jeśli oczywiście uwielbiacie akcje, temperament głównych bohaterów, dobry humor i oczywiście miłość, namiętność i pożądanie!! 


Moja ocena 10/10


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu:


wtorek, 30 czerwca 2020

Adrian Bednarek "Inspiracja"


    Od jakiegoś czasu bardzo spodobały mi się książki polskich autorów. Nie tylko rozmansidełka mnie wciągnęły, ale również i kryminały. I tak oto po raz pierwszy miałam okazję przeczytać książkę Adriana Bednarka i powiem szczerze, że nie spodziewałam się takiego efektu. 

"Kiedy miłość jest inspiracją dla zbrodni


Pisanie opowiadań kryminalnych jest dla 23-letniego Oskara formą terapii pomagającą zapomnieć mu o dramacie z przeszłości. W poszukiwaniu inspiracji młody mężczyzna udaje się na pogrzeb brutalnie zamordowanej nastolatki. Tam poznaje Luizę, piękną dziewczynę z wyższych sfer, która wkrótce odmieni jego życie."

Książka od samego początku wciąga, jest tajemnicza i intrygująca. Oskar, 23- letni chłopak jest niezwykle dojrzały, jak na tak młodego człowieka, od samego początku polubiłam jego charakter. Doznał w  swoim życiu wiele przykrości, a mianowicie stracił matkę. Mieszkał z ojcem, który pracował całymi dniami w swoim sklepie monopolowym i po śmierci żony zamknął się w sobie, tym samym Oskar stał się bardzo samotny, a jedynie pisanie opowiadań kryminalnych było dla niego farmą terapii, po traumie jaką przeszedł. 
Gdy dochodzi do zabójstwa nastolatki, Oskar dostaje inspiracji do napisania kolejnej powieści. Niespodziewanie na jego drodze pojawia się Luiza, urocza dziewczyna, która zawładnie jego sercem. 
Odkąd poznaje Luizę jego świat staje się piękniejszy, jednak seria kolejnych morderstw doprowadza Oskara do kolejnych odkryć. Chłopak będzie musiał stanąć przed ogromnym wyborem... 

Kochani, tyle jeżeli chodzi o fabułę, więcej nie zdradzę, albowiem nie chcę żebyście stracili przyjemność odkrywania tej historii kartka po kartce. Ogromny plus za to, że książka jest pisana z perspektywy faceta. Serio, inaczej się czyta jak siedzi się w głowie kobiety, a inaczej jak opowiada facet. Cieszę się, że mogłam spojrzeć z tej perspektywy, bo jednak faktem jest, że autorem tej książki jest facet. Co jeszcze ciekawsze, dreszczyk emocji pojawił się już na samym początku. Bardzo podobało mi się również, że akcja powieści działa się w Polsce, ogromny plus za postaci drugoplanowe: siostra Luizy jak i cała jej rodzinka świetnie wykreowane, baaa! Samo clue tej powieści jest tak niesamowite, że woooah! Gdy już myślałam, że doszłam do punktu kulminacyjnego następuje niesamowity zwrot akcji i wylany kubeł zimnej wody na mój łeb! No i cóż... tak się kończy moja przewidywalność. 

Z ogromną przyjemnością czytałam tą powieść, mam nadzieję, że będę miała jeszcze zaszczyt przeczytać kolejne powieści Adriana Bednarka, bo ta książka na pewno wbiła mnie w fotel i chociaż nie jestem fanką polskich autorów, to zaczynam zmieniać zdanie na ten temat. Już poszukuję kolejnych powieści tego autora! 

Moja ocena:
9/10

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję wydawnictwu:


niedziela, 19 kwietnia 2020

Katarzyna Michalak "Ścigany"


Jako, że ostatnio tchnęło mnie na sięganie do polskich autorek, to w moje ręce wpadł "Ścigany", która była naprawdę świetną książką.


"Danka i Hubert to dwoje życiowych straceńców. Byli przekonani, że nic dobrego ich nie czeka. Aż spotkali siebie.
Danka pomogła mu, kiedy ranny i ścigany przez policję uciekał przez bieszczadzkie bezdroża. Uwierzyła w jego niewinność, choć był poszukiwany za zabójstwo.
Był taki jak ona. W oczach miał gniew, w duszy mrok, a w sercu głęboką ranę po wielkiej miłości. I jeszcze większej krzywdzie.
Hubert sprowadził na nią same kłopoty. Aby go chronić musiała znosić poniżenie i oddać się innemu mężczyźnie. Ale oddała mu tylko ciało. Serce zamroziła już dawno. Nie miała nic do stracenia i na niczym ani na nikim jej nie zależało. Nie można jej było przekupić ani zastraszyć.
Tylko miłość była w stanie to zmienić. I namiętność, tak silna, że pali wszystko, co stanie jej na drodze."

Już jakiś czas temu przeczytałam tą książkę, ale bardzo dobrze ją pamiętam. Danka - kobieta, która znalazła się na zakręcie swojego życia. Los nie był dla niej łaskawy, spotkało ją wiele nieszczęść, a  w momencie, w którym już chciała zakończyć swoje życie pojawia się ON!
Hubert, cudem przeżył zamach na własne życie i tym samym został wplątany w straszliwe morderstwo na samego Prezydenta RP. Gdyby nie Danka prawdopodobnie już by nie żył. W zasadzie oboje się uratowali przed śmiercią, a tym samym stali się dla siebie kimś ważnym. 

Akcja w książce dzieje się bardzo szybko, że nie sposób się oderwać. Jestem pod ogromnym wrażaniem, gdyż to pierwsza książka autorki, którą przeczytałam. Do tego wszystkiego dochodzą niesamowite dialogi i cięty język Danki, co powoduje zabawne sytuacje. Nie podobało mi się w jaki sposób autorka podeszła do kwestii przemocy seksualnej, bo inaczej tego nazwać nie potrafię. W imię życia i dobra obcej osoby bohaterka godzi się na karygodne traktowanie, co powodowało niesmak, ale mimo wszystko warto było przeczytać, mam nadzieje, że jeszcze sięgnę po książki tej autorki.

Moja ocena: 8/10


poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Melissa Darwood "(Nie) zdobyta" tom 2

Bardzo długo czekałam na ten tom. Gdy tylko skończyłam pierwszą część, zaczęłam szukać informacji o kontynuacji, niestety musiałam czekać kilka miesięcy, no ale się doczekałam i wiecie co...? Warto było!

"Kontynuacja bestsellerowej górskiej serii pełnej miłości.

„Potrafiłam sobie wyobrazić niemal wszystko – koszmarną pogodę, wędrówkę w śniegu i mrozie, wycieńczenie fizyczne oraz to, że załamię się psychicznie.
Miałam koszmary o sunącej po zboczu lawinie, widziałam siebie odpadającą od ściany, z odmrożonymi palcami i soplami lodu w nosie.
Planowana wspinaczka Jansona na szczyt napełniała mnie niepokojem. Truchlałam na myśl o tym, że góry go zabiją.
Prawda jest jednak taka, że możesz sobie snuć wyobrażenia o najbliższej przyszłości – gdybać, planować, śnić, zakładać hipotetyczne rozwiązania, a twoje cholerne życie i tak ma własne plany względem ciebie…” – Julka.

Czy Julce i Jeremiemu uda się pokonać własne ograniczenia i zrealizować wyznaczone cele?
Czy zdołają się oprzeć wzajemnemu przyciąganiu, które może zrujnować ich plany?

Zabawne dialogi, rozpalające zmysły sceny, zachwycające plenery górskie…
I emocjonujący finał, którego absolutnie się nie spodziewasz."

Aż brak mi słów, które mogłyby opisać tą książkę. Sięgając po tą część byłam pełna obaw i niepokoju. Bałam się, że pierwszy tom był tak dobry, że kontynuacja mogłaby okazać się klapą, a tu niespodzianka, bo prawdę mówiąc, ta część okazała się ciut lepsza. Dawno się tak nie uśmiałam. Dialogi naprawdę doprowadzały mnie do łez, oczywiście ze śmiechu.
No, ale od początku. Jak wiecie książka zakończyła się w dość kulminacyjnym momencie, dla tych, którzy nie czytali pierwszej części - nie wiem na co czekacie!? - Julka z uporem maniaka próbuje przygotować się do wyprawy na K2, jednak jej hormony tak buzują w obecności JJ-a, że nie sposób myśleć tylko o wyprawie. Każdy dzień przygotowań zbliża ich do siebie. Choć oboje otwarcie powiedzieli sobie czego od siebie oczekują, to jednak uczucia przejmują kontrolę nad rozumem. Przygotowania do tak wyczerpującej wyprawy niosą za sobą wiele trudnych decyzji, są wzloty i upadki (jeżeli chodzi o Julkę, to więcej jest tych upadków), ale dziewczyna się nie poddaje. Jest zdeterminowana i mimo swoich słabości dąży do celu, choć w pewnym momencie dziewczyna już sama zastanawia się jaki jest jej cel.

Jeżeli chodzi o Jeremiego, to w stu procentach Iniemamocny, nie zawaha się przed niczym, jest silny, waleczny i w pełni oddany górom. To one go ukształtowały i dzięki nim był tym kim był. Prawdziwy bohater, oczywiście nie omieszkam wspomnieć, że ideał wręcz nierealny, ale cóż to byłby za romans gdyby nie cudowny bohater, który nie ma w zasadzie żadnych wad. 

"Może się teleportował. Nie dosyć, że z niego Iceman i Iniemamocny, to jeszcze Jumper. Bohater o trzech twarzach, jebana mać."

W tej część autorka skupiła się na relacji głównych bohaterów, ale nie tylko. Przede wszystkim tematem numer jeden były góry, nie tylko Himalaje, ale również nasze polskie Tatry. Bardzo piękne opisy widoków, które miałam przed oczami, a gdy przeniesiemy się w Himalaje nie sposób nie zajrzeć choć na chwilę w Google Maps, żeby podziwiać widoki najwyższych gór świata. Jestem pod ogromnym wrażaniem jak autorka profesjonalnie przygotowała się do napisania tej książki. Choć nigdy nie zgłębiałam tematyki alpinizmu muszę powiedzieć, że informację zawarte w książce okazały się bardzo ciekawe i interesujące. W swoim życiu widziałam tylko jeden film o alpinistach "Everest" z 2015 r. i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Właśnie na postawie tego filmu potrafię sobie wyobrazić jak niebezpieczny jest alpinizm i nigdy przenigdy nie zrozumiem czym kierują się alpiniści, którzy ryzykują własne życie wpinając się i zdobywając szczyty. Tak właśnie nie rozumiałam Jeremiego, który żył dla gór, mało tego był samotnikiem i od pewnego czasu zdobywał szczyty w pojedynkę. Droga, którą podążał wydawała się dla niego bezpieczna (oczywiście w pewnym sensie), dlatego, że nie był od nikogo zależny, nie musiał się o nikogo martwić, a tym samym nikt się o niego nie martwił, bo nikt na niego nie czekał po powrocie z wyprawy. Aż do momentu, gdy na jego drodze pojawiła się ONA. Przygotowanie Julki do wyprawy było dla Jeremiego testem cierpliwości. Ja sama chyba nie zniosłabym marudzenia Julki, a dla faceta, który nie jest przyzwyczajony do niańczenia nowicjuszy, to prawdziwy wyczyn. 

Dodam jeszcze, że w tej części dostaniemy bardzo dużą dawkę scen namiętności między JJ-em a Julką, zastanwiam się czy to nie zakrawa o erotyk.. ale... nie przeszkadza mi to ani trochę. Sceny są nie przesadzone, czyta się bardzo przyjemnie, czasem nawet pojawia się gęsia skórka na ciele. I chyba o to chodzi.

Na sam koniec dodam tylko, że jestem wdzięczna autorce, za to, że choć jest to fikcja literacka to jednak potrafi wpleść takie sytuację, że książka staje się bardziej "przyziemna" i realna, a mam tu na myśli zwykłą biegunkę czy menstruację! Ha! Oczywiście z poczuciem humoru, którego nie zabrakło.

"O tak, na bank zbliża się okres. Co potwierdza teraz dodatkowo mój żołądek, który jak zwykle przed miesiączką zachowuje się jak nienażarty zwierz. Oprócz tego, że zaczyna zasysać wnętrzności niczym odkurzacz, to wydaje przy tym równie głośne dźwięki jak zelmer z okresu PRL-u wyjąc: Daj żreć! Daaaj!"


Jestem przekonana, że będę sięgać o kolejne książki Melissy, mam nadzieję, że ta opowieść jeszcze się nie kończy, bo faktycznie jest opcja, że mogłaby powstać kolejna część. Kochana Autorko, czekam na więcej!

Moja ocena:
10/10