Pamiętacie ten fenomen "50 Twarzy Greya"?
Ja nie, gdzieś coś słyszałam, ale jakoś nie wzbudziło to mojego większego zainteresowania. Książki trafiły w moje ręce wiele miesięcy po tym jak cały szum wokół opadł. No ale, przecież to nie o Christianie będę tu pisać, ale o... tamtaramtam... Misterze!
Tak oto, po trzech wspaniałych bestsellerach, po ich ekranizacjach oraz iluś tam częściach"oczami Christiana" powraca E L James ze swoją nową książką...
"Londyn, 2019. Dla Maxima Trevelyana życie było niezwykle łaskawe: uroda, arystokratyczne koneksje i pieniądze sprawiły, że nigdy nie musiał pracować, a noce rzadko spędza samotnie. To idylliczne życie przerywa jednak coś, na co mężczyzna nie jest gotowy: Maxim dziedziczy rodzinny tytuł szlachecki, cały majątek i gigantyczne posiadłości... a także wszelkie wiążące się z nimi obowiązki. To rola, z którą nie umie się zmierzyć.
Największym wyzwaniem będzie jednak walka z pożądaniem pewnej tajemniczej młodej kobiety, która niedawno pojawiła się w Anglii. Ta dziewczyna ma w sobie coś więcej niż niebezpieczną, skomplikowaną przeszłość. Małomówna, piękna i z ogromnym talentem muzycznym, nęci Maxima swoim sekretem, wzbudzając w nim namiętność, jakiej dotąd nie doświadczył. Kim jest Alessia Demachi? Czy Maxim obroni ją przed zagrażającymi jej wrogami? I co uczyni dziewczyna, gdy dowie się, że jej kochanek również skrywa mroczne tajemnice?
Od serca wielkomiejskiego Londynu przez dzikie wrzosowiska Kornwalii aż do zimnych, budzących grozę bałkańskich krajobrazów, Mister to pełna niebezpieczeństw i pożądania podróż zapierająca dech w piersiach aż do samego końca."
Sięgając po tą książkę nie wiedziałam czego się spodziewać, szczerze to nawet nie przeczytałam opisu, tylko pewnego dnia oglądając "śniadaniówkę" w tv natknęłam się na wywiad z autorką, która zapewniała, że to zupełnie inna książka od "50 Twarzy Greya", to zwykły romans, jednotomowy, ale czy aby na pewno?
Nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś faktycznie innego, ale czego? Sama nie wiem. To tak zwane "zaskocz mnie". Podobne schematy, znów bogaty chłopek, znów szara myszka, przewidywalna akcja. To książka, jakich wiele. Pamiętam, że po "50 Twarzach Greya" wszystkie książki były pisane na "jedno kopyto". Czy tym razem będą podobne powieści na styl Mistera? Nie sądzę, bo Greyów jakich wiele.
Akcja dzieje się w Londynie, poznajemy Maxima, który niedawno stracił brata i "zabawia" się ze swoją bratową - wdową. Nic szczególnego, baaa... postać jakich wiele w książkach, zwykły bawidamek, do tego hrabia, który nie przepuszcza żadnej laski. Oczywiście nie wspomniałam o tym, że był nieziemsko przystojny?? Był... ale pomijam ten fakt, lepiej się przecież czyta jak ma się wyobrażenie wysportowanego, umięśnionego Boga niż jakiegoś Janusza z piwnym brzuszkiem. Fajnie, mogłam poznać go bliżej, posiedzieć mu w głowie obczaić o co kaman, aż po chwili pojawia się kolejna postać Alessi, która tu Uwaga, jest Albanką i zaczęła pracować u Maxima jako sprzątaczka. Alessia ma ogromny talent, gra na fortepianie lepiej niż Chopin czy Beethoven oczywiście bez żadnych nut! Niesamowite prawda?
Postać Alessi jest całkiem ciekawa, cicha myszka, z innego kraju ucieka przez tradycjami swojego domu oraz przed swoją przyszłością i udaje jej się znaleźć szczęście w ramionach Maxima. Szczęście to jednak nie trwa długo, bo demony w końcu dopadają ją.
Tak naprawdę Alessie polubiłam dopiero na samym końcu, podczas pewnej akcji. Dziewczyna wreszcie pokazała nieco pazurków, a wcześniej... jak zwykle dziewiczy rumieniec, kiwanie głową, żadnych dyskusji na poziomie, a przecież dziewczyna jest inteligentna, może po prostu Hrabia Maxim ją tak onieśmielał, że połknęła język.
Tak naprawdę Alessie polubiłam dopiero na samym końcu, podczas pewnej akcji. Dziewczyna wreszcie pokazała nieco pazurków, a wcześniej... jak zwykle dziewiczy rumieniec, kiwanie głową, żadnych dyskusji na poziomie, a przecież dziewczyna jest inteligentna, może po prostu Hrabia Maxim ją tak onieśmielał, że połknęła język.
Książkę naprawdę szybko się czytało, język autorki jest niezwykle delikatny, subtelny, nie ma tak wulgaryzmów, ani niesmacznych momentów, za to oczywiście ogromny plus.
Ale wracając do całości, ciągle jestem zła na siebie, że czytając wciąż szukałam porównań do Christiana i Any oraz punktowałam autorkę na każdym kroku. Zastanawiam się teraz, czy to nie zmieniło mojej oceny. Gdyby ktoś dał mi do ręki tą książkę i nie podawał mi nazwiska autorki, to pewnie inaczej bym ją oceniła, a tak no niestety, wysoko postawiona poprzeczka jest nie do przeskoczenia.
Wracając do plusów: jak już wspomniałam ogromny podziw za język (to dotyczy również tłumaczenia), różna forma narracji. Z jednej strony mamy Maxima, który wypowiada się w pierwszej osobie, a za chwilę mamy Alessie, która jest opisywana z trzeciej osoby. Na początku się trochę gubiłam o co chodzi, ale szybko załapałam i podobało mi się to, kolejny plus za różnorodność kulturową, z jednej strony mamy Londyn, Kornwalię, a później uroki Albanii (aż sama sprawdziłam w GoogleMaps gdzie leży Kukës), podobały mi się również elementy muzyki klasycznej, tylko dlaczego znowu ten fortepian? Czy Alessia nie mogła grać na lutni albo wiolonczeli? Sam Maxim również grał na fortepianie, czy to aby przypadek?
Co do minusów, to niestety jest ich nieco więcej... po pierwsze znowu mamy "tą trzecią" podobna do Pani Robinson, dla mnie za mało akcji, oczywiście nie chodzi mi o sensację, ale książka trochę się wlekła, poza tym kilka wątków zostało rozpoczętych i nie skończonych, Alessia, która do złudzenia przypominała Anę z Greya, znów dziewica, do tego szara myszka, a do tego ich sceny łóżkowe, żywcem wyrwane z Greya...
No dobra dość już tych porównań, bo jak wspomniałam za dużo tego i w sumie popsułam sobie radość czytania, przez to doszukiwanie się porównań.
Podsumowując, książka mimo wszystko była całkiem niezła, czytałam o wiele gorsze gnioty, a ta, choć nie sądzę, że zostanie zekranizowana to i tak nieźle wyszła. Wydaje mi się, że autorka wciąż ma w głowie obraz Christiana i Any, fenomen się skończył i jakoś trzeba zacząć tworzyć coś nowego. Mimo wszystko to jednak romans, może nie erotyk, bo choć scen łóżkowych było wiele, to były one skumulowane w jednym miejscu książki. Czy będzie kolejna część? hmm.. tak jakby autorka zostawiła sobie otwartą furkę, bo może i być, albo i nie. Pewnie zależy od ilości sprzedaży.
Czy polecam? Chyba każdy, kto czytał Greya musi sięgnąć po tą książkę nawet po to, żeby znów poczuć ten TEN klimat i styl autorki.
Na koniec dodam, że tą książkę udało mi się wygrać w konkursie na Fanpage'u "50 Twarzy Greya", jest to moja pierwsza wygrana książka, z czego się ogromnie cieszę.
Moja ocena: 5/10