wtorek, 14 lutego 2017

Amy Harmon "Making Faces"



Gdybym miała nazwać zachwyt dwoma słowami brzmiałby - Making Feces. Taka jest właśnie ta książka. Znajdziemy tu wszystko: miłość, niesprawiedliwość, utratę, strach, radość.. wszystko w jednej książce. I jeżeli myślicie, że to nie możliwe, sami się przekonajcie! 

"W małym, cichym miasteczku mieszkała grupa przyjaciół. Wśród nich Ambrose Young — błyskotliwy i śmiały, młody zapaśnik ze sporymi szansami na sportową karierę. Nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na Fern Taylor. Zawsze miła i pogodna, nie rzucała się w oczy. Nie zauważył, że obdarzyła go uczuciem szczerym i silnym — to dla niego za mało.

Ich wspólna historia mogłaby nigdy nie powstać, gdyby pewnego dnia nie wybuchła wojna. Ambrose wraz z czterema przyjaciółmi z miasteczka wyruszył do Iraku. Wrócił sam, ciężko ranny. Stracił nadzieję, ale nie Fern. Jej uczucie do niego wciąż trwało, choć już wkrótce okazało się, że miłość do mężczyzny ze złamaną duszą nie jest prosta.

To historia małego miasteczka, piątki przyjaciół i opowieść o wojnie, z której wrócił tylko jeden. To piękna bajka o miłości jak z kart romansów, o zwykłej dziewczynie, która pokochała zranionego wojownika. Tej historii nie można było piękniej napisać.
Czy masz odwagę spojrzeć w utraconą twarz?"

Ta książka jest podzielona na różne wątki. Chociaż narracja jest trzecioosobowa to czytało się ją bardzo przyjemnie. 

A więc od początku, historia Fern, która wychowała się w katolickiej rodzinie. Fern od zawsze przyjaźni się ze swoim kuzynem Baileyem, który cierpi na dystrofię mięśniową. Bailey choć jeździ na wózku inwalidzkim jest pełen życia i ma przezabawne poczucie humoru. Fern także od zawsze kochała Ambrosa, przystojnego zapaśnika, gwiazdę szkolną, jednak ona nie należała do elity, była brzydka, ruda, z okularami i aparatem na zębach. Ambrose chociaż znał ją od dziecka nigdy nie zwrócił na nią uwagi, aż pewnego dnia jej przyjaciółka - piękna Rita chciała zwrócić uwagę Ambrosa namawiając Fern, aby napisała do niego liścik w jej imieniu. Fern tak się zaangażowała w pisanie z Ambrosem, że pisała wyłącznie od serca. W końcu Ambrose zorientował się, że autorką listów nie jest Rita i strasznie się zezłościł. 

Ambrose po zamachu na Walt Trade Center z 11 września postanawia wstąpić do wojska i służyć krajowi. Namawia do tego również swoich przyjaciół. Po tragicznych wydarzeniach w Iraku wraca sam. Bez przyjaciół i ciężko ranny. 
Po powrocie nic już nie jest takie samo, nie jest już przystojną gwiazdą szkolną, pracuje nocami w piekarni ojca, aby nikt go nie widział. Jednak czeka na niego Fern. Nie patrzy na to jak teraz wygląda. Ona zawsze go kochała i chociaż teraz ona już wypiękniała nadal pragnie go tak samo jak w czasach szkolnych.

Książka mnie urzekła, było tam wiele momentów, które czytałam z zapartym tchem, zwłaszcza listy między Ambrosem i Fern. Bardzo polubiłam Baileya i choć los naznaczył go strasznym cierpieniem otworzył oczy nie tylko Fern ale i Ambrosowi. 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję:



7 komentarzy:

  1. Ja jestem bardzie ciekawa tej książki. Tyle pozytywnych opinii, że muszę w końcu poznać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszym zdaniu recenzji wkradł Ci się błąd w tytule książki :)

    Mnie również św ie podobała ta historia, niezmiennie Amy potrafi oczarować swoim stylem :)

    www.myfairybookworld.blogspot.co.uk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawione ;) Ciężko teraz wśród tylu propozycji znaleźć taką książkę, która zostanie w pamięci. Ta jest właśnie taka, którą będę pamiętać :)

      Usuń
  3. Czytałam "Prawo Mojżesza" tej samej autorki i całkiem mi się ta książka podobała, więc "Making faces" też ląduje na liście tbr

    Zostaję na dłużej i obserwuję!!

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ja się też będę zabierać do "Prawo Mojżesza", po wielu opiniach wyczytałam, że właśnie "Prawo Mojżesza" jest o wiele lepsze od "Making Faces", ocenię później :)

      Usuń
  4. "Pieśń Dawida" i "Prawo Mojżesza" były boskie! "Making faces" oceniłam identycznie jak Ty :D Książka mnie zachwyciła. Harmon powoli staje się moją ulubiona autorka tego gatunku. Czekam na kolejne jej książki.
    Pozdrawiam ciepło!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń