Hauck Rachel "Był sobie książę"
Książę Nathaniel przyjeżdża na wyspę w Ameryce w interesach i tam spotyka miłość swoje życia, ale ze względu na to, że jest ona z Ameryki, prawo nie pozwala na poślubienie jej. Książę po śmieci ojca zostaje królem, lecz wciąż usycha z tęsknoty, lecz prawo to prawo.
Susanna po dwunastu latach związku zostaję porzucona i tym samym wyzwolona ze związku, który tak naprawdę nie był prawdziwą miłością. Od tego czasu postanawia wszystko zmienić (żyć jak Pan Bóg przykazał i to on pokazywał jej drogę), aż pewnego dnia spotyka przystojnego mężczyznę, który ratuję ją z opałów.
Sasanna i Nate spotykają się w różnych okolicznościach i z czasem spędzają coraz więcej czasu. Gdy Nate dowiaduję się, że jego ojciec umarł, zostawia Susanne i opuszcza wyspę.
Oboje cierpią, z jego strony zobowiązania wobec rodziny i państwa, a z jej to znaleźć tego jedynego i choć wie, że go znalazła nigdy nie chciałaby aby on stał się nieodpowiedzialny i zostawił wszystko dla niej. Czy się połączą? Sami zobaczycie.
Cóż więcej pisać o książce... ja osobiście trochę się nudziłam, strasznie dużo powrotu do historii, do poprzednich królów i książąt i co jeszcze mnie trochę męczyło... wiecznie wszędzie był Bóg, nie to, żebym miała coś przeciwko, ale wszędzie modlitwy i "Bóg jest z Tobą", "On Cię prowadzi", No proszę... czasem jak czytałam to zastanawiałam się czy Susanna nie jest jakaś obłąkana, no i oczywiście na pocałunek jednak trochę musiałam poczekać.
Szczerze polecam młodym nastolatkom jak i dorosłym tą książkę, jest to piękna bajka, spodziewałam się trochę innego zakończenia, bardziej rozbudowanego, ale i tak była miła, lekka i przyjemna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz